sobota, 30 stycznia 2010

last day

Czasem bywa tak, że ma się kogoś serdecznie dosyć, że kogoś się po prostu nie lubi.
Czy Pan Bóg nie ma nas czasem dosyć? Ogółu albo jakiejś jednostki tylko?
Myślę - nie, przecież jest Bogiem. Chyba nie może mieć nas dość.
Ciągle nas stwarza - to chyba o czymś świadczy.
Taka myśl dyskretnie przebiega przez głowę.

Dwa ostatnie dni spędziłam na czynności, której od wieków nie wykonywałam.
Przez kontakt wzrokowo - dotykowy, mój canon znów wrócił do łask.
Urocze "sesyjki" w fantastycznym towarzystwie.
I pogoda dopisała. Radości dużo przy tym (:
Efekty niebawem.

Zastanawiam się, kiedy ten styczeń przeszedł.
Szybkim krokiem raczej bo już się kończy. Gwałtownie.
Cieszy, że mrozów od kilku dni nie ma. Ale mówią, że wrócą. Od poniedziałku.
Jutro będzie książka, kakao, my mobile phone - turn off i święty spokój!
I niedzielne czekanie na luty. Dzielnie, bo trza dzielnie do przodu!

Ostatnimi dniami gra ta pani (a dziś w duecie z tym panem) Uwielbiam!

Wieczornie pozdrawiam.

3 komentarze:

  1. też się czasem zastanawiam, czy On nie ma dość...

    OdpowiedzUsuń
  2. :) a mi się wydaje, że po co się tym martwić. Trzeba kochać i tylo. Boże, jaki banał... :/

    OdpowiedzUsuń
  3. no Kiślu ;) ... ale banały są fajne... trzeba czasem schować DUMĘ (:D) do kieszeni i rzec banał ;)

    OdpowiedzUsuń