sobota, 30 stycznia 2010

last day

Czasem bywa tak, że ma się kogoś serdecznie dosyć, że kogoś się po prostu nie lubi.
Czy Pan Bóg nie ma nas czasem dosyć? Ogółu albo jakiejś jednostki tylko?
Myślę - nie, przecież jest Bogiem. Chyba nie może mieć nas dość.
Ciągle nas stwarza - to chyba o czymś świadczy.
Taka myśl dyskretnie przebiega przez głowę.

Dwa ostatnie dni spędziłam na czynności, której od wieków nie wykonywałam.
Przez kontakt wzrokowo - dotykowy, mój canon znów wrócił do łask.
Urocze "sesyjki" w fantastycznym towarzystwie.
I pogoda dopisała. Radości dużo przy tym (:
Efekty niebawem.

Zastanawiam się, kiedy ten styczeń przeszedł.
Szybkim krokiem raczej bo już się kończy. Gwałtownie.
Cieszy, że mrozów od kilku dni nie ma. Ale mówią, że wrócą. Od poniedziałku.
Jutro będzie książka, kakao, my mobile phone - turn off i święty spokój!
I niedzielne czekanie na luty. Dzielnie, bo trza dzielnie do przodu!

Ostatnimi dniami gra ta pani (a dziś w duecie z tym panem) Uwielbiam!

Wieczornie pozdrawiam.

wtorek, 26 stycznia 2010

żółty rower

Czasami dobrze jest "wstać skoro świt". To nic, że termometr drogowy pokazywał -17 stopni. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Nawet do mrozu.
Po całonocnym spotkaniu "po latach", mój świtem powrót do domu, zaowocował pewnym drobnym, odkryciem.
Odkąd mieszkam tu, w niedalekim sąsiedztwie, trwa sobie przypięty do znaku żółty rower. Cały żółty. Tak żółty, jak nigdy jeszcze nie widziałam.
Na tyle jest, że zwraca uwagę. Przynajmniej moją.
I raz kiedyś pomyślałam, kto jeździ takim rowerem.
Albo, kto raczej nie jeździ, gdyż zawsze stał przy tym samym znaku i zawsze zapięty w ten sam sposób.
Potem już stał się oczywistym elementem otoczenia. Przyzwyczaiłam się.
Dzisiejszym, bardzo wczesnym rankiem, ulica cicha, nikogo o tej porze nie spodziewam się spotkać.
Nagle widzę, że przy żółtym rowerze, ktoś coś majstruje.
Dopiero po chwili doszło do mnie, że to jego właściciel. Przyjechał.
Nie wiem skąd, podejrzewam jak :P Zaskoczyło mnie to znienacka.
Taka drobnostka. A staram się ostatnimi czasy, próbować dostrzegać i cieszyć małymi rzeczami.
Nawet tymi najbardziej, wydawałoby się nie istotnymi.
Trudne, ale "otwiera oczy" :)



Dobrego dnia!

piątek, 22 stycznia 2010

hu hu ha

Zimno!! Ale za to ile dziś było niespodzianek, rozgrzewających dosłownie!! :)
Najwięcej radości jednak, sprawiło mi spotkanie z Maniakiem i zakup kinder niespodzianek. Z czego ja mam sikającego słonia, a Maniak pojemnik na naklejki, z bardzo dziwnie wyglądającym misiem(?)
I wieczorne przedurodziny Waldiego :)Bardzo miło!
Jutrzejsza sobota zapowiada się wystrzałowo, wybuchowo i intensywnie :)
Dobrego wieczoru!

tego pana lubię słuchać czasem też.

poniedziałek, 18 stycznia 2010

zacny poniedziałek

No, nie wiem o co chodzi, ale jest zacnie.
Od rana to słowo mi towarzyszy.
Najpierw pani w sklepie, potem pani u której co poniedziałek z owymi zakupami się zjawiam, potem pan w autobusie zwrócił się tak do młodzieńca, który ustąpił mu miejsca.
Zacnie!

la lalala

niedziela, 17 stycznia 2010

notatki z podróży

Czwartek, godzina 2.30, RDA Kraków,

Sympatyczny pan kierowca busa, przez całą drogę na lotnisko, w zabawnie wysuwanym z dachu maleńkim DVD. serwował nam western. Jechaliśmy przez "odległe od cywilizacji drogi". Muzyka z filmu, wypełniająca przestrzeń tych kilku metrów sześciennych i widok za oknem, a właściwie jego totalny brak, wzbudziły we mnie poczucie grozy. O 4.05 dojechaliśmy pod sam terminal lotniska.
Wchodzę, patrzę, prawie pusto. Mając jeszcze godzinę do odprawy, siadłam i postanowiłam przeczekać. Po prostu. Nie przypominam sobie sytuacji, kiedy ostatnio siedziałam i patrzyłam się przed siebie. (O tej porze, nie śpiąc od prawie 24 godzin, nie trudno jest podjąć taka decyzję:) Różne myśli mi się wtedy nasuwały, jednak - podziwianie pomysłowości projektanta i przyglądanie się pracy zespołowej pań sprzątających oraz panów strażników, przyspieszyły czas.

Lubię ludzi. Każdy inny, ale w różnych sytuacjach zachowujemy się podobnie.
Kontrola, prawie każdy z lekka przerażony. Może dlatego, że przed sprawdzaniem naszego lotu, zatrzymano jakiegoś pana, który chyba chciał gdzieś uciec.
Taka mała akcja, umundurowanych panów z bronią.

Uwielbiam latać. Nocą zdarzyło mi się pierwszy raz (właściwie świtem). Niesamowite.
To nic że nad Polską chmury. Ponad nimi, taki wschód słońca, jakiego w życiu nie widziałam. Cudowny obłęd!

Poranny Mediolan też robi wrażenie. Lądujemy. Tata już na mnie czekał. Szybko dotarliśmy do domu. Świat po drodze jest piękny.
Południem, poznałam niedawno narodzonego siostrzeńca mego, który jest tak mały, piękny, nowy i bezradny zarazem, że nie mogę wyjść z podziwu, iż każdy z nas kiedyś taki był.
Oczywiście, aby tradycji stało się zadość udaliśmy się na najprawdziwszą kawę i najprawdziwszą pizzę. Za to między innymi Italię uwielbiam!

Piątek, dom, przedszkole i stare miasto.

Moja 5letnia siostrzenica jest najcudowniejszym pięciolatkiem na świecie! Przyszłam po nią do przedszkola,
zostałam przedstawiona jako „amata zia” i dostałam laurkę.
A do przedszkola to czasem bym chciała wrócić ;)
Potem stare miasto, mury, dookoła góry i jakieś trzy średniowieczne zamki, które jeden po drugim, rozświetliły świąteczne jeszcze dekoracje.

Sobota, akcje, zakupy, stare miasto w mieście obok, spacery, szaleństwo, zabawy w księżniczki i smoki, Sindbada, Calineczkę i wszystkie bajki, na które teraz jest „faza” :)

Niedziela, 4.00 pobudka, szybka kawa i wyruszamy, bo odlot.
Nad Mediolanem chmury, ale potem to słońce, góry, które wydawały się być na wyciągnięcie ręki, samolot, który nas wyprzedził :D i w końcu zasypany Kraków.
Z góry planty, błonia, czy elektrociepłownia, wydają się być jak maleńka makieta. Osiedla bloków, dworzec kolejowy, drogi, samochody, ludzie. Inna perspektywa :)

Czasem dobrze jest zmienić perspektywę :)

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Aaaawaria wody

Awarię wody mam i nie zapowiada się, żeby szybko naprawili, bo jakiś mieszkaniec mojej ulicy, zaparkował samochód, właśnie w miejscu awarii, patrząc na lewo od mojego okna.
Takiej kałuży to ja jeszcze nie widziałam... może zamarznie szybko i będzie można na łyżwach pojeździć :) Ale panowie naprawiacze i fachowcy już dzielnie walczą.
Możliwe głębokie naczynia zostały napełnione. I myślę, jak ważna jest woda i jak się docenia "coś" kiedy może tego czegoś zabraknąć...
Czas "naukowy" zapowiada się całkiem ciekawie :) Ale zanim na dobre zaczniemy - będzie trochę podróżowań :)

Chyba wracam do zdrowia, gorączka się mnie już na te mrozy nie trzyma, za to dzisiejsze zajęcia były absolutne i fantastyczne! I znowu nieoczekiwane spotkania i radość i pani w autobusie 152! :D
Z racji całkowicie niespodziewanego spotkania z Martą i "absurdalnej fazy" - pozdrawiam
Martę i Czerwonego Kapturka, który ma zawsze, wszędzie daleko.
Białą księżniczkę przy białym fortepianie i Pana z telefonu!!

lalala...

Dobrego wieczoru!!

sobota, 9 stycznia 2010

Nie lubię być chora. Wszystkie plany zostały pozmieniane. A może i dobrze.
Lodowiska z Agą mi wczorajszego, niedoszłego żal, bo jak widzę co za oknem... ale wierzę, że przyjdą jeszcze taakie mrozy :D
W ogóle, wczoraj czekałam w kolejce do lekarza, straszliwie długo.
Zawsze, kiedy czekam, to książka i "nie ma mnie", a czas szybciej leci.
Ale wczoraj, mimo moich usilnych starań, nie mogłam się skupić na czytaniu.
Co jakiś czas - kłótnie. Żeby tylko między czekającymi.
Zaczęło być groźnie, kiedy do akcji weszła jedna pani doktor...
A potem znowu cisza i kątem oka obserwowałam innych czekających.
Zaskoczyło mnie, ile można robić rzeczy, siedząc w kolejce. Lubię ludzi!
Dziś grają.

czwartek, 7 stycznia 2010

ludzie listy piszą

Dostałam list. Takie miłe uczucie, trzymać w ręku coś, co ktoś dla mnie napisał.
Cały wczorajszy proces otwierania i wyciągania, zapisanych drobnym maczkiem kartek papieru, przypomniał mi gimnazjum, kiedy z moją przyjaciółką pisałyśmy do siebie co tydzień.
Strasznie dawno nie dostałam i nie pisałam listów.
Teraz wszystko przez e-mail, wiadomo, szybciej i w ogóle.
A taki list, trzeba napisać, tak ręcznie ;)
To "coś"bardziej żywego, niż wystukiwanie plastikowych literek.
Zatem postanawiam, że wracam do pisania listów :)

Powiało wspomnieniami.
Znów zdjęcia.
Na myśl o wyjściu z domu, aż chce się tam wrócić.
Lipiec 2009 - Korcula Expedition :)


Sielana była.

To i "sielana" do posłuchania :)

wtorek, 5 stycznia 2010

wtorek

Ot wtorek. Niby nic, a jednak wyjątkowy dzień. Choćby ze względu na przypadkowo napotkane osoby, których wieki nie widziałam. Dużo radości.
I Manaiakalna się do radości wieczornych przyczyniła :) Więc serdecznie pozdrawiam :D

I dwa kawałki filmowej muzyki, jednego z moich ulubionych


niedziela, 3 stycznia 2010

powroty

Kolędowanie było. Pięknie! Lubię kolędy. I uroczo było patrzeć na wszystkich śpiewających :)
Dużo radości. Ogrom :) Dziękuję!!

Czas wracać do tego, co zostawione przed "przerwą świąteczną".
Koniec nocnych seansów dr. House`a. Co nie oznacza, że zupełnie się rozstajemy. Po prostu zmienimy godziny dyżurowania.
Przeglądałam dziś zawartość mojego dysku ze zdjęciami. Folder "Anglia" przywołał wiele wspomnień i tak mi się zatęskniło troszkę. Aż bym chciała, na chwilę wrócić :)


Muzycznie towarzyszyła mi wówczas, min. ta pani



Pozdrowienia wieczorno - niedzielne :)

piątek, 1 stycznia 2010

after House party...

Aaaaaa! Coś mnie dziś nadmiar energii roznosi. Od rana. Właściwie odkąd wstałam, czyli od około 14.00. Szampański Sylwester był... w housie z House`m i z Panią eM rzecz jasna. Tylko około 3 nad ranem, ktoś strasznie upierdliwie dzwonił do mieszkania domofonem. Po sąsiadach też, bo słychać było. W końcu przestał.
No to mamy 2010 i dziwnie się pisze dziesiątkę tylko.
A że Pani eM, ma dziś swoje urodziny, to zamieszczam dla niej specjalnie życzenia urodzinowe największe i najlepsze. O! :)
I w ogóle mam ostatnio "fazę" na dr. Housea, po prostu zachwyca!!

A propos jeszcze, nowego roku, ewentualnie jakiś tam w związku z tym postanowień, czy coś. To w końcu się wzięłam i zaczęłam, coś, co w planach zrobić miałam już dawno, ale zawsze "coś innego" wyskakiwało po drodze. A to trzeba wtedy siąść i po prostu zrobić! I że czas pozwolił, to zaczęłam. Co wyjdzie, jak wyjdzie - zobaczymy.

Pozdrawiam wszystkich noworocznie!