wtorek, 10 listopada 2009

wczoraj, dziś, i w grudniu...

Wczoraj
dzień był pełen. Wszystko na raz.
Nie miałam siły nic pisać.
Po "czarnej serii" ratowali mnie pan A. (głównie czekoladą :) i pani M.
Potem zaduszki jazzowe
i refleksje o śmierci. I o muzyce.
I, że każdy ma taką swoją muzykę do której czasem wraca, żeby sprawdzić czy towarzyszą te same emocje...
Ale to było wczoraj.




Dziś
próbuję się wyleczyć. Więc mój dom ma okazję zobaczyć jak wyglądam.
Przez wszystkie ostatnie rozjazdy, załatwiania, gonitwy zapomniałam, kiedy spędziłam w nim cały jeden dzień.
Fajnie jest popatrzeć sobie za okno, szczególnie kiedy taka pogoda i pomyśleć "dziś Ciebie to nie czeka..." (za to jutro...:)


W grudniu
będzie inaczej. Ale jeszcze nie wiem.


Dobrego popołudnia wszystkim!

3 komentarze:

  1. fakt, do muzyki się wraca. żeby sobie przypomnieć, co się kiedyś czuło. m.

    OdpowiedzUsuń
  2. podobno dom to stan umysłu...

    a poza tym-"...w głos, w którym jest moja miłość i TĘSKNOTA", bo może czarna seria, po to jest, by tęsknić? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. cieszę się bardzo że tu trafiłam, i dzięki za Lisę, teraz odkrywam ją dla siebie ;-)

    OdpowiedzUsuń