Widzę, że Maniakalna też :)
Z Martą, która cudem zdążyła na ostatni autobus (ten co jedzie na koniec świata :P), robiłyśmy te pierniczki cały wieczór - normalnie manufaktura.
A oto efekt naszego pieczenia
Ile radości przy tym było. Małe a cieszy!
Zwłaszcza Martę, którą szczególnie pozdrawiam :D
Dobrej nocy :)
Och... bo to w ogóle taaaaka impreza była :D
OdpowiedzUsuńile radości :)
czuję się pozdrowiona i odpozdrawiam :) i w ogóle jest radość :) strsznie to w ogóle fajne było :)
bardzo polubiłam to pierniczenie ;P
świetny blog! dodaję do obserwowanych! (;
OdpowiedzUsuńpozdrawiam